Letni romans z pasją z dzieciństwa – odkopałam druty i szydełko i dziergam z ogniem w oczach, bo przez chwilę w końcu mam czas.

Uwielbiam zabawę fakturą i kolorem, proces tworzenia, wymyślanie, wyobrażanie sobie gotowej rzeczy, potem samo robienie, obserwowanie jak “rośnie” w oczach, w rękach. I w końcu przeobrażenie brzydkiego kaczątka, gdy po upraniu i uprasowaniu kupka zmiętego i pozwijanego udziergu zmienia się w gotową rzecz.

Jak do tej pory powstała wielka, ciepła, wełniana i przytulaśna szara koco-chusta o wyraźnej fakturze oraz torebka na szydełku z pociętych na włóczkę starych t-shirtów.

Ścigam się z czasem, by dla babci na urodziny zdążyć zrobić chustę na prezent. Napoczęty bawełniany “żeberkowy” szal grzecznie czeka na dokończenie. Pomysł na siatkową-szydełkową tunikę zniecierpliwiony przedreptuje z tyłu głowy. A ja z żalem patrzę na kalendarz i łapię za nogi uciekające dni, bo jeszcze tyle pomysłów wciąż się rodzi…

  1. Maniek

    Fajne… super wpis 🙂

Komentarze są wyłączone.