Otrząsam się z zimna jak mokry psiak.
Niczym ćpun na głodzie czekam na swoją działkę:
Na ciepły wiatr we włosach.
Na zapach powietrza po burzy.
Na młode ziemniaki z koperkiem.
Na łąkę do leżenia na plecach.
Na pierwszy koszyczek truskawek zamiast obiadu.
Na rosę pod bosymi stopami.
Na poziomki prosto z krzaczka, zgrzytające piaskiem w zębach.
Na wino pite do świtu na balkonie.
Na wieczory pachnące maciejką.
Na wielki dzban wody z lodem, cytryną i miętą.
Na ważkę przysiadającą na kolanie.
Na letni deszcz.
Na słońce.
Na rozmowy, które nie są tylko mówieniem.
Na pozytywne wibracje.
Na ciepło.
Na uśmiech.