Nastawiam budzik na dziwną godzinę, gdy przeciera oczy zaspanymi dłońmi dzień.
Wstaję, puszczam oko do błękitniejącego nieba.
Łykam kanapkę, łapię wiadro i aparat i jadę.
Wysiadam w innej bajce.
Przeciągam się, wciągam las nosem aż po same pięty.
Wracam z kolanami przemoczonymi od klęczenia na mchu, pajęczyną na czapce, rękami pachnącymi grzybami.
Dziś będę miała zielone sny…
Piękne oko i język…. Dziękuję…